Majestatyczne, monumentalne, przepiękne, niesamowite – sprawia nam nieopisaną radość, gdy tak właśnie nasi widzowie opisują dekoracje do „Upiora w operze”! Ich przyjazd do Opery i Filharmonii Podlaskiej to małe święto. Montaż marmurowych schodów i najsłynniejszego żyrandola na świecie udokumentował zdjęciami Michał Heller.
Spektakl, po raz pierwszy w Polsce wystawiony na scenie warszawskiego Teatru Muzycznego ROMA, jest w istocie bajecznie efektowny. Realizacja białostocka cechuje się jeszcze większym przepychem: historii towarzyszy dźwięk prawdziwych organów, a ważący aż 250 kilogramów żyrandol spada jeszcze szybciej – z zawrotną prędkością 2 m/s, która wydobywa okrzyki i westchnienia nawet z tych widzów, którzy doskonale wiedzą, czego się spodziewać.
Jest to także jeden z najbardziej teatralnych spektakli muzycznych. Pokazuje nie tylko teatr w teatrze, ale także magiczne i niedostępne zazwyczaj kulisy. Pawłowi Dobrzyckiemu, scenografowi musicalu, zależało właśnie na uwiecznieniu także tętniących życiem kulis teatru. W musicalu mnóstwo jest momentów, w których pracę w teatrze widać z tej drugiej strony – płynny taniec mechanizmów za kurtyną, szum rozmów w kuluarach.
Zainspirowany legendą o podziemnym jeziorze znajdującym się w paryskiej Operze Populaire, jak instytucja nazywa się w musicalu – Paweł Dobrzycki, scenograf musicalu „Upiór w operze”, postanowił zwiedzić gmach Opery Garnier. Opowiadał:
– Byliśmy pierwszą ekipą, która pojechała do Opery Garnier. Dostaliśmy specjalnie pozwolenie i jako pierwsi zwiedziliśmy Garnier od piwnic po dach. Jest to obiekt fascynujący pod każdym względem. Tam dopiero (...) dowiedzieliśmy się od miejscowego kierownika technicznego, że gdy budowano Operę Garnier i podciągano mury do trzeciego pietra, to podziemne wody gruntowe przebiły fundamenty od spodu i zaczęły zalewać dolne kondygnacje świeżo budowanej opery. Od tamtego czasu w podziemiach jest stacja pomp, która 24 godziny na dobę wypompowuje wodę spod ziemi do bardzo dużego zbiornika. Nie jest to jezioro, tylko zbiornik. Z niego pompuje się to dalej, ale legenda ma swoje korzenie w rzeczywistości.
Także „marmurowe” schody, które organizują przestrzeń sceny podczas „Maskarady”, są repliką zaczerpniętą wprost z paryskiej opery – w skali 1:1!
By przypomnieć najciekawsze ciekawostki statystyczne, dotyczące spektaklu:
– w produkcji oryginalnego musicalu każdorazowo udział brało około 130 osób, na które składała się obsada, muzycy i obsługa techniczna;
– spektakl wymaga 22 zmian sceny;
– do stworzenia dekoracji wykorzystano 150 kilogramów pasmanterii i użyto łącznie 8 kilometrów frędzli,
– 300 kostiumów i 100 par butów uszyto z 1300 metrów kwadratowych materiału;
– przy produkcji spektaklu pracowało 500 osób, z czego 100 przy samych dekoracjach;
– dekoracje przywieźć musiało 13 tirów – poza 300-kilogramowym słoniem, który podróżował drogą powietrzną!
fot. M. Heller